Myśli niepoprawne

45 lat panoszenia się w Polsce marksizmu oraz już 27 lat bliskiego mu współczesnego liberalizmu powoduje, że zbyt wielu Polaków dzisiaj zapomniało o zdrowej staropolskiej zasadzie wolności - Polak na zagrodzie równy wojewodzie.

Zbyt powszechne są za to naleciałości poddańczej mentalności rosyjskiej, jak np. ciszej jedziesz, dalej zajedziesz. Postawa pierwsza rozumiana głęboko stanowi, że masz swój własny pogląd na sprawy i potrafisz go bez względu na skutki wyznawać czynem. Natomiast serwilistyczna postawa druga promuje tzw. niewychylanie się. Polacy rozdarci są również na kolejnym polu; czy wolność oznacza prawo do tzw. róbta co chceta, czy też zasadę - żyj i daj żyć innym. Pierwszą część tego dylematu promuje demokracja liberalna, natomiast postawy w drugim ujęciu kształtuje klimat wolności odpowiedzialnej, budowanej na prymacie uniwersalnych wartości niezależnie od tego, ilu ludzi w danej chwili je wyznaje. I problemy te dotyczą z równą mocą życia jednostki, jak i całego państwa. Szkodliwie wobec ludzi zachowuje się myślący marksistowsko jeden człowiek, jak i zdemoralizowane socjalistyczną lub liberalną demokracją państwo. Skutkiem tego w wielu ludziach tkwi niedobry syndrom zawsze bezkrytycznego popierania tzw. "swoich" bez względu na to, co by oni nie robili. Powoduje to często także stan pomieszania z poplątaniem. Środowiska uznawane za prawicowe forsują rozwiązania lewicowe, a środowiska lewicowe rozwiązania prawicowe.

Ja jestem oczywiście zwolennikiem takiego kraju, w którym życie człowieka wyznaczają Boże uniwersalne zasady wolności odpowiedzialnej zarówno w życiu indywidualnym, jak i zbiorowym. I marzę, aby takim krajem była moja ukochana Polska. Ale niestety, mój kraj od takich warunków dzieli jeszcze ogromna przepaść. Każdy, kto mnie zna wie gdzie, jak i dlaczego rozkładają się dzisiaj moje polityczne sympatie i antypatie, co publicznie jasno wyrażam, ale w moim świecie najważniejsze jest co kto mówi, a nie kto to mówi, ponieważ nie ma ludzi, którzy mają patent na czynienie dobra, a kto uważa inaczej jest osobą niebezpieczną. Stąd nie jest niczym niezwykłym, że moi rodacy podobnie jak w innych narodach jednym tchem w jednej sprawie uważają słusznie, a w innej niesłusznie. W naszym chrześcijańskim kręgu cywilizacyjnym każdy człowiek jest bowiem ułomny i dlatego o tym, czy w danej chwili czyni on dobro lub zło, w pierwszym rzędzie decyduje nie opinia władzy i prawo stanowione przez ludzi, ale dane przez Boga ludziom uniwersalne wartości Dekalogu. Uznaje się dość powszechnie, że jakość stanowionego w Polsce prawa jest niska, a jest tak przede wszystkim dlatego, że elity sceny politycznej są źle wybierane oraz nie oceniają one, czy te prawo jest zgodne z prawem 10 Przykazań. O jego wartości ma decydować jedynie orzeczenie grupki sędziów Trybunału Konstytucyjnego, czy jest ono lub nie jest zgodne z Konstytucją. A co, jeżeli i jej zapisy w wielu wypadkach nie spełniają zasad Prawa Bożego?

Dajemy sobie narzucać pogląd zdemoralizowanych duchowo elit, że zbiorowość ludzi, jaką jest państwo, ma żyć według norm bliskich tym elitom, choć obojętnych wobec danego wszystkim prawa naturalnego lub wręcz będących jego zanegowaniem. Czy np. progi podatkowe progresywnego podatku dochodowego są zgodne z przykazaniem "Nie kradnij"? W mojej opinii nie są, a słyszymy na każdym kroku, że taki podatek jest wymogiem rzekomej sprawiedliwości społecznej? (pojęcie marksistowskie). Żyjemy podobno w wolnej Polsce, a ciągle akceptujemy wiele innych wrośniętych w naszą rzeczywistość rozwiązań marksistowskich. Np. zamiłowanie do nadmiernej w naszym życiu roli państwa, zwłaszcza w sferze gospodarczej oraz nauki, kultury i oświaty czy opieki medycznej, a także za normalność mamy uważać tzw. rozdział Kościoła od państwa (w przedwojennej II Rzeczpospolitej księża byli nawet posłami). Trójpodział władzy państwowej jest u nas wyłącznie liberalną fikcją na papierze. W przeciwieństwie do Polski przedwojennej, ciągle jest brak surowej i osobistej odpowiedzialności finansowej oraz karnej wszystkich urzędników władzy rządowej i samorządowej za podejmowane lub niepodejmowane przez nich decyzje. Szkodliwym jest wodzowski charakter partii politycznych (wódz potrzebuje posłusznych mu oficerów i armii żołnierzy, a nie światłych partnerów), złem jest dyscyplina partyjna parlamentarzystów i niemożność ich odwołania przed upływem kadencji oraz brak zakazu łączenia funkcji, finansowanie partii z budżetu państwa, przepisy i procedury urzędów oraz instytucji, które nakazują traktować obywatela przede wszystkim jak petenta i osobę podejrzaną. Podobnie, wbrew temu co deklarują politycy, obowiązują prawa, które dyskryminują rodzimy sektor prywatny i uniemożliwiają swobodny rozwój klasy średniej, która zawsze jest fundamentem wolności i wolnego rynku (tyle wolności, ile własności), a bez uczciwego powodu ekonomicznego w niezawinionej przez siebie ogromnej biedzie utrzymywana jest olbrzymia większość narodu. Stąd, kiedy w krajach Zachodu na najwyższym poziomie są głównie prywatne firmy, uniwersytety i szkoły niższe, szpitale, instytuty i wiele innych całych sektorów życia społecznego, a z reguły najgorsze z nich są te tzw. publiczne, u nas na ogół ciągle jest odwrotnie, co jest pielęgnowaną przez elity państwowe patologią, a nie normalnością. Właścicieli kapitału zagranicznego, a zwłaszcza krajowego żadna władza nie musi wzywać do inwestowania, a przez to do tworzenia nowych miejsc pracy i rozwoju gospodarczego. Jeżeli w kraju istnieją ku temu obiektywnie sprzyjające warunki, oni sami chętnie to robią, bo pieniądz tworzy pieniądz. Co to znaczy, że w wolnej Polsce dla przyciągania tylko grupek inwestorów, państwo utrzymuje specjalne strefy ekonomiczne na wyjątkowych warunkach? To też jest korupcjogenna i dyskryminująca innych patologia. W warunkach normalności jak na Zachodzie, cała Polska ma być jedną wielką i uczciwą dla każdego strefą ekonomiczną!

Nie mówię już o ciągle obecnych w naszym życiu np. Urzędach Stanu Cywilnego, czy o tytułach profesorskich jako stopniach naukowych lub o sądownictwie karnym, w którym zamiast obywatelskiej ławy przysięgłych, jedyną wyrocznią jest niewybieralny sędzia. Nic potem dziwnego, że w polskich sądach jest tyle niesprawiedliwości. Mógłbym długo jeszcze tak mnożyć dalsze przykłady. Bez względu na to kto rządzi, nasza Polska nie będzie lepszym krajem, dopóki rządzący tego wszystkiego nie zmienią, czyli dopóki nie przywrócą normalności. Punktem odniesienia są najlepsze rozwiązania w krajach Zachodu. Nasi politycy i inni mędrcy nie muszą wymyślać na nowo prochu ani koła. Wszystko albo już kiedyś w Polsce było, albo ciągle jest gdzie indziej. Tylko aby narodowi służyć, a nie nim rządzić, trzeba mieć właściwą pokorę i chcieć z dostępnych owoców korzystać. Przecież naszym elitom z ust nie schodzą slogany, że Polska jest zapóźniona i chce gonić inne kraje. Ludzie, którzy narodowi służą, są mężami stanu, natomiast politykami są ci, którym interes własny i partyjny myli się z narodowym lub państwowym i myślą kategoriami od wyborów do wyborów (siebie). I o kim my na ogół słyszymy w mediach i gdziekolwiek indziej? O politykach, a Polska i Polacy czekają na mężów stanu. Trudno jednak o takie autorytety w warunkach, jakie wyżej trochę opisałem.

Andrzej Rozpłochowski
Katowice, 29 grudnia 2016