Nieprzekraczalne granice

Z Andrzejem Rozpłochowskim, działaczem „Solidarności” i opozycji antykomunistycznej rozmawia Małgorzata Rutkowska

Czy Zjednoczona Prawica jest jeszcze zjednoczona?

– Pojęcia „Zjednoczona Prawica” nie możemy traktować dosłownie, bo wiemy, że jest to koalicja trzech różnych podmiotów politycznych, które po wyborach w 2015 r. utworzyły rząd, umawiając się, że będą realizować wzajemnie uzgodnioną politykę. Nazwali się Zjednoczoną Prawicą, ale „zjednoczona” to nie znaczy, że jednorodna, jednolita. Jest rzeczą oczywistą, że w ramach takiej koalicji w każdym kraju, także w naszym, musi być spór o realizację programu. Bo programy papierowe, zapisane gdzieś w ogólnych zarysach, to jedno, a życie często dyktuje własne potrzeby i bieżące rozwiązania, równie lub bardziej potrzebne niż teoretyczne zapisy.

Po wyborach prezydenckich w ubiegłym roku wydawało się, że przed prawicową koalicją długi czas na spokojne realizowanie programu. Tymczasem widzimy tarcia, konflikty, nagłaśniane ochoczo przez media liberalne, które wieszczą rychły rozpad Zjednoczonej Prawicy. Czy koalicjantów przestały łączyć idee?

– Można zapytać, czy każda z trzech partii miała dobre intencje, zawierając koalicję i uzgadniając ramowy program działania, który uwzględnia ich przedwyborcze obietnice. Pierwszy poważny zgrzyt w koalicji wywołał świadomie wicepremier Jarosław Gowin. Chodziło o termin przeprowadzenia wyborów prezydenckich. Szef Porozumienia nagle wyskoczył ze swoimi pomysłami, gdy dwóch pozostałych partnerów było temu przeciwnych. Jak wiemy, zakończyło się to ogłoszeniem jego dymisji z funkcji wicepremiera, ale i przesunięciem daty wyborów. Opozycja w ogóle chciała je przełożyć na nieokreślony czas, aby dodatkowo postawić Prawo i Sprawiedliwość w trudnej sytuacji spowodowanej pandemią, reżimem sanitarnym (…)

Do czego dąży dziś Porozumienie, gdzie szuka swojego miejsca?

– Przyjmując na swój pokład poseł Monikę Pawłowską z Lewicy, Jarosław Gowin pokazał, że jego ugrupowanie, pozujące na centroprawicowe, jest oszustwem politycznym. To tylko szyld, pusta frazeologia. Grupa Porozumienia trzymająca z Gowinem – tak jak Platforma Obywatelska – jest bezideowym tworem, który pójdzie z każdym, byle tylko dryfować ku władzy, czy w ogóle istnieć na scenie politycznej. Bardziej ciąży ku lewej stronie, ku liberalno-lewicowym rozwiązaniom. Nie dziwię się, bo te siły dominują na arenie międzynarodowej, w UE. Wiemy, że wicepremier Gowin nie tylko odbywał rozmowy i spotkania z przedstawicielami opozycji, ale także jeździł do Brukseli. Z kim się tam spotykał? Myślę, że na postawę Jarosława Gowina mają wpływ różne niewidoczne gołym okiem czynniki – zarówno w Polsce, jak i za granicą.

Sondaże są jednoznaczne: w przypadku samodzielnego startu w wyborach Porozumienie może liczyć na śladowe poparcie.

– Ma bardzo niewielkie szanse, chyba że Gowin pokaże wyborcom kolejną twarz i pójdzie w układzie z innymi siłami. Od czasu do czasu on wysyła takie sygnały, że ma różne możliwości. Ma możliwości, ale wśród sił, które Polsce dobrze nie życzą. Jarosław Gowin nie broni jakiejś słusznej idei dla naszego Narodu. On wywołuje zupełnie niepotrzebny zamęt, chybocze łodzią, grożąc, że koalicjanci pójdą pod wodę, ale on z tego wyjdzie, bo ma koło ratunkowe. To jest nieuczciwa gra, która nie służy sprawie polskiej, stabilności władzy Zjednoczonej Prawicy (…)

W tej chwili koalicjantów najbardziej dzieli Fundusz Odbudowy, ukryty pod eufemistycznym tytułem „Next Ge-neration EU” – „Następne Pokolenie Unii Europejskiej”. Na przyjęcie unij-nego planu naciskają premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Jarosław Kaczyński. Solidarna Polska zapowiada, że zagłosuje w Sejmie przeciw.

– Polacy myślą, nie dają się oszukiwać – niezależnie od tego, kto rządzi, i dlatego zgrzyta w Zjednoczonej Prawicy pomiędzy PiS a SP. Ten spór ma swoje racje. Dla Solidarnej Polski ważniejsze niż wielka mamona, którą kusi George Soros i Mister Global, czyli wielka światowa finansjera, która rządzi politycznymi marionetkami, jakimi są przywódcy Unii, jest nieprzyjmowanie na Polskę długów wszystkich krajów należących do UE, gdyż jest to nałożenie sobie pętli na szyję. Takim ruchem każda grupa państw od razu stawia się w sytuacji, że będzie mieć nad sobą naczelnego nadzorcę, który na bazie tych pieniędzy będzie tymi krajami zarządzał także politycznie i w każdym innym obszarze.

Tak zwany pocovidowy fundusz odbudowy to pułapka wymyślona przez globalistów. Ci, którzy najpierw zniszczyli czy podłamali gospodarki, teraz będą je odbudowywali. Złoty cielec wielkich pieniędzy, którymi się epatuje ludzi, ma przesłonić zdrowy rozsądek. Tego typu zobowiązanie finansowe, że każde państwo unijne bierze na siebie, czyli na naród, zobowiązania finansowe swoje i całej Unii, to otwarcie drogi do dalszego ograniczania suwerenności poszczególnych państw i tworzenia superpaństwa europejskiego.

Trybunał Konstytucyjny w Niemczech wstrzymał procedurę ratyfikacji Funduszu Odbudowy, podnosząc, że unijne rozwiązania mogą być sprzeczne z konstytucją. Zablokowanie planu Brukseli jest realne?

– Oni wiedzą, co robią. Bo to nie jest tak, że globaliści wszędzie jednoznacznie panują. W każdym kraju, gdzie działają, są też przeciwnicy narzucanych przez nich rozwiązań, sam do nich też należę. Żaden kraj na świecie nie wytrzyma tak ogromnego obciążenia dłużnego – ani Polska, ani nawet Niemcy nigdy nie wypłacą się z długów innych krajów, a globalistom właśnie o to chodzi. Pamiętamy, jak UE „ratowała” Grecję, mimo to ciągle brakuje tam pieniędzy.

Radzę premierowi zgłoszenie przywódcom europejskim innej propozycji: plan odbudowy, proszę bardzo, ale jako indywidualne dotacje dla każdego państwa, bez zobowiązań dłużnych za inne kraje Unii.

Wtedy byłby to drugi plan Marshalla, choć dziś niektórzy tak nazywają Fundusz Odbudowy.

– Przepraszam bardzo, plan Marshalla to były fundusze Stanów Zjednoczonych dla niezależnych suwerennych państw Europy po II wojnie światowej, indywidualnie kierowane do poszczególnych krajów, a nie jako zbiorowe zobowiązanie finansowe na długi innych państw. To jest wciągnięcie do wspólnego kotła, w którym diabeł będzie mieszał i kręcił.

Teraz proponują: damy wam największe w historii pieniądze, tylko zgódźcie się na warunki, na jakich je otrzymacie. Chcą nam dać pieniądze, ale to nie są realne pieniądze, to jest waluta dłużna. Te wszystkie miliardy euro, które w ramach tego planu każdy kraj ma dostać, to są wszystko zapisane liczby w bankach jako długi tych, którzy je biorą. Jako zastaw pod te długi idziemy my jako Naród: nasze zasoby ludzkie, materialne, nasza ziemia, nasza woda, nasze powietrze – są depozytem dla globalnej finansjery. Jeżeli ulegniemy, to koniec: będziemy częścią superpaństwa europejskiego, które jest budowane okrężną drogą.

Straszak tzw. praworządności uderza w najważniejszy atrybut niezależnego państwa: jego suwerenność. To nie jest błahy problem, jak próbują bagatelizować zwolennicy brukselskiego projektu.

– Uzależnienie wypłaty świadczeń finansowych od oceny tzw. praworządności jest niczym innym jak inną pułapką i próbą zagarnięcia suwerenności przez tych, którzy prawdziwie rządzą Unią Europejską, czyli rozdają pieniądze fiducjarne, jak Soros.

Już błędem było to, że zgodziliśmy się jako rząd na jakąś formę warunkowości, bo wiemy, że nastąpił taki kompromis (…)

Czy koalicja rządowa przejdzie zwycięsko tę próbę?

– Nie wiem, czy obecna formuła Zjednoczonej Prawicy przetrwa do końca kadencji, równie dobrze może nie przetrwać. Z dwóch powodów. Tę łódkę może chcieć wywrócić Jarosław Gowin, ale prawdziwym powodem rozpadu koalicji może być zgoda na plan globalistów tzw. odbudowy Europy. Jestem przekonany, że w ramach nie tylko Solidarnej Polski, ale i Prawa i Sprawiedliwości są ludzie, którzy podobnie to widzą.

Wierzę, że nie dojdzie do przyjęcia tego planu w formule, która de facto utworzy już nieodwracalny mechanizm dalszej utraty suwerenności niezależnych państw i narodzenia się jednego państwa europejskiego. Nie wolno temu ulec, bo to jest sprawa życia i śmierci Narodu jako wolnego, suwerennego podmiotu.

Przez sześć lat Zjednoczonej Prawicy udało się dokonać wiele dobrych rzeczy, naruszono interesy tych, którzy trzęśli III RP. Ale wyborcy czekają na pełną realizację programu wyborczego: naprawę państwa, instytucji publicznych. Przed koalicją wielkie zadania, które może podjąć tylko prawicowy rząd. Zjednoczona Prawica jest potrzebna Polsce.

– Każdy rozsądny Polak wie, co jest alternatywą, gdyby ta koalicja przestała rządzić. Jednak koncyliacyjna z UE Realpolitik nie może dominować nad pryncypiami, nad obroną podstawowych wartości oraz ignorować polską rację stanu.

Niezaprzeczalnym sukcesem Zjednoczonej Prawicy jest ogólna poprawa stopy życiowej najbiedniejszych Polaków poprzez słynne „500 plus” i inne programy opatrzone plusem, które były sztandarowymi hasłami wyborczymi i celami politycznymi. Oczywiście nie można powiedzieć, że wszystko już jest OK, bo to dopiero początek drogi poprawy sytuacji materialnej. Uważam, że przed koalicją jest jeszcze bardzo wiele celów do zrealizowania (…)

Niewiele. W odczuciu ludzi kolejne ustawy sądowe, ich nowelizacje nie przełożyły się na poprawę wymiaru sprawiedliwości.

– Przede wszystkim, żeby naprawdę zmienił się system sądownictwa, to reforma nie może polegać na wymianie „waszych” na „naszych”, ale chodzi o zmianę trybu pracy, procedur. Przecież podstawowym problemem polskiego sądownictwa jest przewlekłość postępowania, działania. Mamy wysoką liczbę sędziów per capita w porównaniu do innych, podobnych liczbowo państw, a mimo to nasz system sądowniczy działa o wiele wolniej, należy do najmniej wydolnych, przynajmniej w Europie.

W mojej opinii, człowieka, który zna bardzo dobry system prawa w USA, gdzie żyłem 22 lata, jednym z podstawowych problemów przewlekłości działania polskiego sądownictwa jest powszechne odwoływanie się sędziów do tzw. biegłych sądowych. Podam przykład. W Stanach Zjednoczonych dostałem mandat drogowy za drobne wykroczenie, które było dla mnie problematyczne. Poszedłem do sądu. Tak zwany small claims court, czyli jednoosobowy sąd małych spraw, natychmiast w ciągu 10 minut załatwił moją sprawę. Podobna historia w Polsce trwała… kilka miesięcy (!), bo odbyły się bodaj aż cztery rozprawy. Powodem pierwszego odroczenia, jak pamiętam, było niestawienie się policjanta, następnego, bo sędzia powołał biegłego itd. My wszyscy za to płacimy. W szanującej pieniądze podatnika procedurze amerykańskiej na takiej rozprawie w przypadku niestawienia się jednej strony sędzia automatycznie ogłasza wygraną strony drugiej. Nie powołuje też żadnych biegłych. Marzę, aby w Polsce wyodrębniono takie sądy małych spraw – dla wykroczeń drogowych, spraw rodzinnych itd.(…)

Sprawą fundamentalną jest kwestia reformy systemu opieki zdrowotnej.

– To najważniejsza reforma, ciągle niezrealizowana. Niestety, widzę świadomą niechęć obozu Zjednoczonej Prawicy do śmiałych, odważnych rozwiązań, które spowodują, że służba zdrowia będzie jak najlepiej służyła pacjentowi. Wiemy, że najlepiej zapewnia to pluralizm, różnorodność form działania, konkurencyjność także na rynku usług medycznych, czego najlepszym przykładem są USA. A my, wzorem PRL, ciągle mamy monopol państwa na całą służbę zdrowia, obok którego łaskawie mogą sobie funkcjonować tylko ograniczone protezy nierównorzędnego prywatnego sektora.

Wielkiej reformy potrzebuje sam system polityczny. Wskażę na jeden element, o którym nikt nie mówi. W parlamencie ostatnio pojawili się reprezentanci partii politycznej, która nie brała udziału w wyborach. To grupa posłów, która ogłosiła, że teraz należą do ugrupowania Szymona Hołowni. Zgłosili akces do ugrupowania pozaparlamentarnego i w ten sposób tylnymi drzwiami zainstalowano w parlamencie ugrupowanie polityczne, które nie przeszło weryfikacji wyborczej. To jest dywersja, takie rzeczy powinny być zakazane. Żaden parlamentarzysta nie powinien mieć prawa zmienić swojej afiliacji partyjnej na rzecz ugrupowania, które nie brało udziału w wyborach, chyba że odda mandat i odejdzie z parlamentu.

Uważam, że złem jest łączenie funkcji polityków, np. ktoś jest członkiem władzy ustawodawczej i jednocześnie może być członkiem rządu. Powinien tutaj być rozdział, tak jak w wiodących krajach świata. Nade wszystko jednak potrzebne jest prawo, które pozwoli odwołać każdego polityka pochodzącego z wyboru przez grupę wyborców z jego okręgu wyborczego w każdej chwili przed upływem kadencji (…)

Prawicową koalicję, jeżeli chce naprawdę służyć Polakom, powinna łączyć obrona wartości, dobra wspólnego, a nie walka o władzę?

– Prawicowość to nie tylko postawa patriotyczna. Prawdziwa prawica musi być najlepszym obrońcą klasy średniej poprzez strzeżenie jak świętości uczciwej prywatnej własności i wolnego rynku. Prawica musi uprawiać taką politykę, która zapewnia równorzędne warunki działania wszystkim sektorom gospodarki, nauki itd. Nadto nasze obecne życie toczy rak ideologii, nie tylko w polityce mamy ludzi służących złu, a nie dobru. Widzimy wiele różnych zaniechań, brak woli politycznej, żeby pewne obszary uzdrowić z pożytkiem dla ludzi, żeby bardziej przeciwstawiać się ideologiom, które po marksistowsku chcą tworzyć nowego człowieka jako kosmopolitę, niewierzącego w Boga, egoistę. Terroryści nowego komunizmu bezkarnie niszczą wartości, które przez ponad 2 tysiące lat chrześcijaństwa wykształciły pojęcie podmiotowości zarówno jednostki ludzkiej, jak i rodziny, narodu, kulturę.

Jak dopuścimy prawa, które niszczą małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, jak dopuścimy do negowania biologicznego rodzaju płci, zabijania ludzi nienarodzonych, to podetniemy gałąź, na której siedzimy (…)

Niedługo w Rzeszowie odbędą się przedterminowe wybory na prezydenta miasta. Zjednoczona Prawica nie wystawiła jednego kandydata, opozycja zjednoczyła siły i liczy na sukces. Wynik w stolicy Podkarpacia można traktować jako prognostyk przed wyborami do parlamentu?

– Jest tendencja, by mówić: „Rzeszów albo śmierć”, trawestując pewne powiedzenie. Moim zdaniem wyolbrzymianie tej sprawy nie ma sensu. Źle się stało, że obóz Zjednoczonej Prawicy nie potrafił pokazać sojuszniczej współpracy w lokalnych wyborach, ale świat się na tym nie kończy (…)

Pełna treść artykułu dostępna na stronie: https://wp.naszdziennik.pl/2021-04-17/350919,nieprzekraczalne-granice.html